Sondaż niemieckiego ośrodka Forsa wskazuje, że zdecydowana większość Niemców (69 proc.) nie wierzy w to, że nawet przy wsparciu sprzętowym z Zachodu Ukraina zdoła wyprzeć Rosję z zajmowanych przez nią dziś terenów. 47 proc. jest zdania, że Ukraina powinna zgodzić się na odstąpienie terytoriów na wschodzie kraju, gdyby miało to zakończyć wojnę. Tylko 15 proc. Niemców jest przekonane, że rząd w Berlinie ma jakąś przemyślaną, długoterminową strategię wobec Ukrainy i Rosji. Prawie trzy czwarte (73 proc.) jest przeciwnego zdania – innymi słowy ocenia, że rząd na dłuższą metę nie ma pomysłu, jak doprowadzić do sensownego końca obecnego konfliktu i ułożyć na nowo stosunki z Moskwą i Kijowem.
Gideon Rachman pisał jakiś czas temu na łamach "Financial Times", że wojna z Rosją toczy się na trzech frontach: militarnym, ekonomicznym oraz na poziomie woli politycznej. Na poziomie militarnym Rosji nie udało się odnieść spektakularnego zwycięstwa na początku wojny, ale i Ukrainie nie udało się zmusić Rosji do odwrotu - weszliśmy w fazę wojny na wyniszczenie, mogącej się ciągnąć miesiącami. Na froncie ekonomicznym coraz bardziej odczuwalne stają się koszty wojny. Widać też zmęczenie zachodnich społeczeństw. O wiele mniejsze zaufanie budzą europejskie elity. Wszyscy zachwycali się niemieckim zwrotem po wybuchu wojny w lutym, dziś widzimy, jak Niemcy ociągają się z przekazywaniem broni Ukrainie – niedawno Bundestag odrzucił propozycję chadeków, by wysłać Ukraińcom niemieckie transportery opancerzone. "Nie można ogałacać Bundeswehry" – można było usłyszeć w trakcie debaty. Niemcy na własne życzenie wpędzili się też w gazową zależność od Rosji, ograniczenie przesyłu gazu Nordstream 1 podbiło rekordowo ceny w ciągu ostatniego miesiąca. W lipcu rurociąg ma zostać wyłączony na kilka dni w związku z planowanymi pracami konserwacyjnymi. Niemcy boją się, czy po konserwacji gaz ruszy ponownie. Jeśli nie, będzie to oznaczało poważne problemy gospodarcze i możliwe załamanie poparcia dla elit politycznych.
Macrona czeka koszmar kohabitacji z wrogim mu parlamentem. Francuskie media donoszą, że prezydent po wyborach parlamentarnych jest w depresyjnym nastroju i stracił chęć do politycznej walki. W Holandii trwają gwałtowne protesty rolników. I nie tylko tam ludzie – co widać po protestach i sondażach - mają poczucie, że elity zawiodły, że nie poradziły sobie z kryzysem finansowym, z pandemią, wielkie społeczne opory rodzą konieczne zmiany związane z zieloną transformacją.
Tym istotniejszy staje się poziom woli politycznej, a konkretnie jakości politycznego przywództwa. Kluczowe jest to, czy w obecnej sytuacji zachodni liderzy zdołają przekonać społeczeństwo do polityki, która przyniesie dopiero długoterminowe korzyści, wcześniej generując boleśnie odczuwalne koszty. Czy Stany Zjednoczone i Europa mają dziś takich liderów?
Trudno tu o optymizm. Najbardziej zdeterminowany wydaje się być prezydent Biden. Nie wiadomo czy choćby z racji wieku będzie ubiegał się o drugą kadencję - więc to, jak zachowa się w sprawie Ukrainy zdefiniuje jego miejsce w historii. Można mieć nadzieję, że nie będzie chciał do niej przejść jako prezydent, który pozwolił się rozegrać Putinowi.